Fizycy za pan brat z historią sztuki
15 czerwca, 2023Piosenka jest dobra na polsko – niemiecką współpracę fizyków
26 czerwca, 2023Po trzech latach nauki my humaniści z III A kończymy swoją przygodę z fizyką i jest nam z tego powodu niezmiernie smutno. Odczuwamy tę stratę, tym bardziej że nasz Pan od fizyki był dla nas nie tylko nauczycielem przedmiotu wyjaśniającego zawiłości przyrody, ale i życzliwym mentorem oraz przewodnikiem na ścieżce życia.
Dlatego ostatnie chwile naszej współpracy postanowiliśmy spędzić w otoczeniu fizyki oraz bujnej, wiosennej przyrody, więc nasz wybór padł na Staw Bieńczycki zwany również Kaczeńcowym, gdzie w absolutnym skupieniu oddaliśmy się lekturze referatów o fizycznych podstawach efektu cieplarnianego, sposobach jego ograniczania i wpływie promieniowania jonizującego na organizmy żywe. Nie zapomnieliśmy również o przekąskach, więc w międzyczasie każdy mógł wrzucić coś na ząb.
By przedłużyć i tak niekończące się dyskusje o wystąpieniach naszych koleżanek i kolegów udaliśmy się na spacer wzdłuż Młynówki, by ostateczne dotrzeć nad majestatyczne, dorównujące chyba tylko Siklawie Wielkiej, wodospady na Dłubni, a odurzeni ich pięknem zapragnęliśmy spędzić nad ich wzburzonymi wodami resztę życia.
Z objęć zachwytu wyrwał nas dopiero głód pizzy, który nie tylko wskazał nam drogę do pobliskiej restauracji, ale i doradził w wyborze specjałów lokalnej gastronomii. Rozpanoszywszy się w całym lokalu, oddaliśmy się jadłu, które oczywiście spełniło nasze wszelkie oczekiwania i fascynującym, przerywanym tylko gromkimi śmiechami, rozmowom o życiu.
A że dany nam czas biegł jeszcze szybciej niż zazwyczaj, nasza przedłużona lekcja fizyki nieubłaganie stawała się przeszłością i chcąc nie chcąc musieliśmy wrócić do szarej rzeczywistości zwanej szkołą.
Co powiedzieć na koniec?
Panie Doktorze,
mamy świadomość, że nie byliśmy łatwą klasą, musi się Pan jednak z nami zgodzić, że nadawaliśmy na tych samych falach, liczyliśmy się z Pana zdaniem, a Pan brał pod uwagę nasze opinie, wzajemne gry słów zawsze kończyły się rezonansem, a pauzy, niedopowiedzenia i suspensy wywoływały szczery, niepohamowany śmiech, który także i Pana przyprawiał o ból brzucha.
Prosimy więc przyjąć nasze najszczersze podziękowania i poniższą dedykację.
„O kapitanie, mój kapitanie!!
Nasza pełna lęku podróż dobiegła końca.
Okręt pokonał każdą nawałnicę, nagroda, na którą polowaliśmy, zdobyta.
Port już niedaleko, słyszę dzwony, ludzie wiwatują.”
/Walt Whitman/